Posty

Prawdziwy staropolski bigos

Okres świąteczno-karnawałowy to czas, kiedy szczególną popularnością w Polsce cieszy się bigos – potrawa, którą można przyrządzić zawczasu w większej ilości, a potem zamrozić (dawniej po prostu wystawiając go na zewnątrz, dziś w zamrażarkach) i wielokrotnie odgrzewać, co – jak wiadomo – tylko poprawia jego smak. Bigos jest powszechnie uważany za jedną z najważniejszych pozycji w narodowym kanonie kulinarnym; trudno byłoby znaleźć bardziej typowo polską potrawę. Tak pisał o niej amerykański historyk jedzenia William Woys Weaver: Bigos jest jedną z tych polskich potraw, które zostały wyidealizowane przez poetów, omówione w najdrobniejszych szczegółach we wszelkich kontekstach literackich i nigdy nie były robione w małych ilościach. Podawano go na królewskich ucztach i po zakończonym polowaniu. Robiono go zawsze z różnych rodzajów dziczyzny i podawano w zimie. Z czasem bigos zaczęto uważać w Polsce za potrawę bożonarodzeniową i wielkanocną, a dzisiejsze przepisy są tak rozmaite i złożo

Jak wymigać się od krucjaty

Obraz
Praktycznie każda popularna publikacja, która choćby pobieżnie rekapituluje dzieje piwa w Polsce, wspomina dwie obowiązkowe anegdoty. Tą o świętej Piwie z Warki zajęliśmy się już wcześniej. Dziś skupimy się na tej drugiej – o tym, jak książę Leszek Biały na krucjatę nie pojechał. Leszek Biały bronił się przed udziałem w krucjatach argumentując, że w Ziemi Świętej nie ma piwa – papież Innocenty III udzielił mu dyspensy. — Fałat, Ziemowit et al., Przewodnik piwosza , wyd. Pascal, Bielsko-Biała 2002 Etykieta żnińskiego piwa marki Leszek Premium z 2002 r. ze zbiorów Stanisława (Piwo-Mania) Źródło:  My Virtual Museum Poeta-śpiewak Jacek Kowalski napisał nawet o tym piosenkę – na zamówienie browaru w Żninie (na Pałukach) produkującego do 2007 r. niepasteryzowane piwo marki Leszek. Miał dowodzić prawie Krzyżowej wyprawie, Aż tu nagle się odzywa: „Zaszczyt ten mię minie, Bowiem w Palestynie Nie ma pałuckiego piwa.” A doba straszliwa Jest, kiedy upływa Bez piwa! Piwa! —

Kawa czy herbata?

Obraz
Wyobraźcie sobie, że odwiedzacie kogoś w domu. Gospodarz lub gospodyni proponuje Wam filiżankę bądź kubek jakiegoś gorącego bezalkoholowego napoju o właściwościach pobudzających. Jakiego napoju byście się spodziewali? To pewnie zależy, w dużej mierze, od tego, w której części świata akurat byście się znajdowali. W większej części świata byłaby to zapewne kawa. Ale jest też wiele krajów, gdzie prędzej można by się spodziewać pytania „czy napijecie się herbaty?” Pięć lat temu The Economist opublikował świetną interaktywną mapę świata (na podstawie danych zebranych przez Euromonitor), na której doskonale widać ów podział na dwa rodzaje gorących napojów. Większość mieszkańców obu Ameryk i znacznej części Europy należy do obozu kawowego. Najbardziej uzależnionym od kofeiny narodem okazuje się Gwatemala; aż 99,6% mieszkańców tego kraju woli kawę od herbaty. Dominikana, Brazylii i Ekwador są niedaleko w tyle. Mapa preferencji kawy i herbaty na świecie Źródło: The Economist (klik

Ani z papryki, ani ze Szczecina

Obraz
Szczecin – rodzinne miasto Katarzyny Wielkiej, ps. Caryca, i Krzysztofa Jarzyny, szefa wszystkich szefów – jest też ojczyzną dwóch specyficznych przysmaków. Jeden z nich – który 20 października obchodził, zgodnie z tradycją sięgającą 2017 r., swoje święto – to pasztecik szczeciński, nie występujący chyba nigdzie poza samym Szczecinem. Drugi to, jak nietrudno odgadnąć, znany w całej Polsce szczeciński paprykarz – który, o ile mi wiadomo, nie ma jeszcze swojego święta. Paszteciki szczecińskie Źródło:  Pasztecik.Szczecin.pl W przypadku Szczecina – i w ogóle tzw. Ziem Odzyskanych – trudno mówić o tradycjach kulinarnych starszych niż 1945 r. Wszelkie wcześniejsze tradycje kulinarne z tych terenów Niemcy zabrali ze sobą – albo na zachód, albo do zbiorowych mogił. Na ich miejsce polscy przesiedleńcy przywieźli swoje kresowe przepisy i zwyczaje, i na tym gruncie zaczęła wyrastać nowa kultura gastronomiczna zachodniej Polski. W Szczecinie doszły do tego takie nowe eleme